Trendy ze Świata

Historia pokazów mody Cz.I

5
(4)
Wszystko na tym świecie musiało mieć swój początek, nawet coś tak oczywistego jak pokazy mody. Dziś są mocno zakorzenione w popkulturze i urosły to wydarzeń o wysokiej randze. Niemal jak przedstawiania w operze, lub wystawy sztuki. Budzą emocje i wywołują skandale. Choćby niesławny pokaz mody Zienia w kościele. Ja akurat nie widzę powodu do oburzania się, ale afera niezaprzeczalnie była. Cóż, moda jest formą sztuki, a jej pokazy to rodzaj wystawy. Trzeba sięgać po nowe środki, szokować i zachwycać. Kto stoi w miejscu, ten ginie.
Ale jak to się wszystko zaczęło, kiedy pierwsza modelka postawiła stopę na wybiegu, by zaprezentować światu kreację od wielkiego projektanta?
Nie wiadomo.

Historia pokazów mody

Modelki w butikach

Nie da się określić kiedy i gdzie na świecie miał miejsce pierwszy, prawdziwy pokaz mody. Można za to określić mniej więcej kiedy przybrały współczesną formę i jak do tego doszło.
Bardzo nie lubię, gdy ktoś pisząc o historii mody używa słów-wyroczni nazywając kogoś „pierwszym” „jedynym” i tak dalej. Sama czasem stosuje je jako uproszczenie i skrót myślowy. Na moim blogu o torebkach i modzie – mogę. Ale w pracy naukowej – nie. Dlatego wszelkie książki zawierające takie mądrości traktuję z przymrożeniem oka. I Tobie też radzę. A gwarantuję, że jeśli sięgniesz po jakąś pozycję, w której ktoś zajmuje się tematem pokazów mody, to przeczytasz, że modelki wymyślił niejaki Charles Worth. To jest nieprawda.

Worth nazywany jest ojcem haute couture i niewątpliwie nie można odejmować mu zasług, ale nawet on nie mógł wymyślić wszystkiego sam.

 Wnętrze butiku Jeanne Paquin, ok 1910
irenebrination.typepad.com
Modelki prezentujące ubrania początkowo pracowały nie na wybiegach, lecz w butikach z odzieżą lub tkaninami. Pokazywały na sobie klientkom dostępne w ofercie stroje, lub służyły za żywe manekiny – upinano na nich materiały, by zaprezentować je w całej okazałości. Były to szeregowe pracownice, które można było z łatwością wymienić. Wtedy nazywano je „sosies”. Taki typ modelki, zatrudnionej w sklepie, a nie na wybiegu przetrwał bardzo długo, istniał nawet wtedy, gdy odbywały się już pierwsze, prawdziwe pokazy.
Co takiego zrobił Worth, że przypina mu się łatkę wynalazcy modelingu? A no zaczął szyć własne suknie. Tutaj muszę wyjaśnić, że przez wieki nie istniało pojęcie projektanta mody, bo to kobieta decydowała co i jak ma zostać dla niej uszyte. Worth te sytuację odwrócił – to on decydował co i jak będzie szył. Jego autorskie stroje prezentowały modelki, pokazując je w ruchu bogatej klienteli. Robiły to jednak nadal w butiku. Co prawda Worth, a raczej jego żona (która dumnie nosi tytuł pierwszej prawdziwej modelki, co dla mnie jest zdecydowanie przesadą) trenowała je, by ładnie obracały się w krynolinach i poruszały się z wdziękiem. Ale czy to można nazwać pokazem mody? Nie wydaję mi się.
Praca „sosies” polegała na prezentacji asortymentu butiku przed klientką, która akurat weszła do sklepu. Nie ustalano jeszcze dat pokazów. Modelki zatrudnione w domach mody, nosiły stroje swoich pracodawców również poza butikami. Chodziły w nich do teatrów, na spacery, wszędzie, gdzie mogły podziwiać je potencjalne klientki*. Początkowo nie zwracano uwagi ani na ich urodę ani figurę. W końcu najważniejsze były suknie.

*Za pomysłodawczynie tego typu promocji uważa się Jeanne Paquin

Modelki Lady Duff Gordon w 1913 roku
blog.museumoflondon.org.uk
Prekursorką, która zmieniła „sosies” w „mannequins” określiła samą siebie Lady Lucy Duff Gordon, o której pisałam już tutaj. To właśnie ona w swoim londyńskim butiku zaczęła organizować pokazy, na które wcześniej rozdawano zaproszenia. Dbała, by towarzyszyła im muzyka i odpowiednie światło. Jej modelki były uwodzicielskie i piękne, ukrywały się pod egzotycznymi pseudonimami. Sama Lucy też pojawiała się na wybiegu, by skomentować swoje projekty. Wydaje się, że to właśnie od niej inni projektanci zaczerpnęli pomysł, by ustalać daty swoich pokazów i zapraszać na nie gości.
Stało się to tak popularne, że w latach 30 XX wieku w Paryżu potrzebny był już kalendarz pokazów.
Również Paul Poiret dbał o to, by zatrudnione w jego butiku modelki, pasowały do typu sylwetki, który promował. Nie były to już przypadkowe dziewczyny, lecz wyselekcjonowane profesjonalistki, które towarzyszyły mu w podróżach, by również za granicą prezentować jego dzieła. W wielu miejscach przeczytać możne, że to Poiret zorganizował w 1910 pierwszy pokaz mody specjalnie dla prasy, z którego zdjęcia potem ukazały się w czasopiśmie L’illustration. Polemizowałabym z tą tezą, ponieważ zdjęcia modelek w sukniach projektantów pojawiają się w gazetach od początku XX wieku, a nawet wcześniej. Ta sesja była wyjątkowa pod tym względem, że miała miejsce w ogrodzie – rzadko w ówczesnej prasie widuje się zdjęcia mody zrobione w plenerze. Ale czy był to pierwszy pokaz zorganizowany dla prasy? W takim razie skąd wzięły się wcześniejsze zdjęcia? W końcu projektanci musieli być świadomi, że ich suknie są pokazywane. Być może rzeczywiście było to wydarzenie lepiej zorganizowane, na większą skalę. Ale czy pierwsze?
Manekiny ustawione na wybiegu wewnątrz sklepu, lata 20
Zdjęcie pochodzi z bloga z modą vintage Vintagesounds.pl
W dwudziestoleciu międzywojennym pokazy mody nadal najczęściej organizowane są w domach mody projektantów i były to wydarzenia elitarne i poważne. O ile mowa o Francji, bo w USA, pokazy mody były dostępne dla szerszego grona. Odbywały się centrach handlowych czy hotelach. Tam gdzie można było zebrać ludzi. Edna Woolman Chase, o której wspominałam w poprzednim poście, w 1914 roku miała zorganizować jeden z pierwszych pokazów mody w Stanach Zjednoczonych „fashion fête” – święto mody. Było to działanie podyktowane potrzebą – wybuchła pierwsza wojna światowa, a Paryż – centrum mody musiał skupić się na wysiłku militarnym. Co więc miał pokazywać „Vogue”, skoro projektanci wstrzymali pracę? Edna była zaradna. Sama zorganizowała sobie temat.

Nie było jeszcze agencji modelek, więc projektanci sami urządzali kastingi. Zatrudnione przez nich dziewczyny pracowały tylko dla nich. Co więcej na pokazach nie można było robić zdjęć – już wówczas projektanci musieli zmagać się z „czarnym rynkiem” na którym sprzedawano kopie ich modeli. Dlatego trzeba było być ostrożnym. Premierowy pokaz nowej kolekcji haute couture był więc owiany tajemnicą, a wstęp na niego mieli nieliczni.

Pokazy mody były więc eleganckie i spokojne – modelki paradowały dostojne, przy akompaniamencie głosu osoby, która odczytywała numery lub nazwy  prezentowanych przez nie kreacji.

Były też wyjątki od reguły. Chyba nikt nie wyobraża sobie, by pokazy Elsy Schiaparelli były spokojne i poważane. Projektanci starali się przyciągać uwagę tak samo jak robią to dzisiaj.

Dior, pokaz mody haute couture  wiosna-lato 2016
dior.com
Jak zwykle – duże zmiany nastąpiły po II Wojnie Światowej. Ale o tym w następnej części. Naprawdę chciałam, żeby cały temat zmieścił się w jednym poście, ale nie zdążyłam go dokładnie przebadać, a nie chcę pisać głupot. Napotykam różne dziwne rzeczy w źródłach i mi się nie zgadza. A perfekcjonizm mówi – ma się zgadzać!

Jak podobał się Tobie mój wpis?

Wybierz w skali zadowolenia 🙂

Średni wynik 5 / 5. W sumie głosów oddano: 4

Jeszcze nie oddano głosów w tym poście.

3 KOMENTARZE

  1. Dla mnie pokazy mody to świętość :). Bardzo fajny wpis o historii tych wydarzeń. Czy jest już kolejna część? Marzeno, zapraszam ciebie na mój blog megaclothing.pl, również o wydarzeniach ze świata mody.

  2. Kiedyś miała okazje współtworzyć kolekcję dodatków damskich na takich pokazach mody 🙂
    Teraz zajmuję się tylko szyciem dla siebie i marki którą współtworzę: Belveder.com.pl, robimy portfele skórzane, opaski, kapelusze, saszetki i inne drobne dodatki. Zapraszam na naszą stronę, może i was coś tam zainspiruje 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *